Skip to content

Miętus 2015

Zima zbliża się wielkimi krokami, o czym świadczą nie tylko wszystkie znaki na ziemi i niebie, ale i szumne zapowiedzi Omeny Mensah, która zaleciła już zmienić gumy... W związku z tym Członkowie naszego Koła postanowili spędzić czas na kolejnej wspólnej imprezie z cyklu „Miętus Skisha” i zamienić, za namową oszałamiającej pogodynki, przynęty gumowe na pęczek czerwonych robaków, rosówki i wszystkie inne przysmaki marmurków.

Termin wydarzenia ustalono na 11 listopada tak, aby móc uczcić Dzień Niepodległości uwolnieniem kilku przepięknych okazów. Frekwencja była niezła - mimo niezbyt zachęcającej, wietrznej pogody nad wodą pojawiło się około 20 osób. Po chwili od przyjazdu paliło się już ognisko, w którym zaczęły skwierczeć pierwsze kiełbaski, a w wodzie, z nadzieją na sukces, lądowały kolejne zestawy. W międzyczasie na miejsce przyjeżdżali kolejni uczestnicy, którzy nie tracąc ani chwili zarzucali swoje wędki, wypytując ile miętusów już mieliśmy. Kiedy nad wodą stał już rząd wędek, wszyscy okrążyli ognisko i zaczęły się gorące dyskusje, wypełniające czas oczekiwania na pierwszy dzwonek oznajmiający branie. Co chwilę któryś z uczestników nerwowo zrywał się z miejsca, żeby przerzucić zestaw, żeby sprawdzić czy przypadkiem coś się nie uwiesiło, a może robak nadgryziony i trzeba go zmienić? – każdy pretekst był dobry, brakowało jedynie najistotniejszego.

Wieczór upływał w sielskiej atmosferze; czas spędzony nad wodą nigdy nie jest stracony, a oczekiwanie na branie w większym gronie przebiegało bardzo gwarnie i wesoło. Niestety, nadzieje na szalone brania miętusów okazały się płonne – może to za sprawą dosyć wysokiej jak na ten czas temperatury? Może przez silny wiatr i zmianę pogody – kto wie? Honor ekipy nie został jednak całkowicie zbrukany przez naturę – przy ściąganiu i składaniu zestawów okazało się, że na jednej z wędek uczepił się wymiarowy miętus – długo wyczekiwany bohater naszej przygody. Chwila ta stała się pięknym zwieńczeniem gorącego, wędkarskiego wieczoru.

P.S.

Kto z nami nie był niech następnym razem się poprawi, a na osłodę żalu i goryczy pozostaje landrynkowy miętus i kilka zdjęć.

Do zobaczenia na walnym zebraniu 🙂

Piotrek Waś