Każdy z nas wędkuje już od lat kilku, kilkunastu, a są wśród nas i tacy, którzy nad wodą spędzili kilka dziesięcioleci. Nie wyobrażamy sobie życia bez wędkarskich eskapad, ale czy pamiętamy jak zacznaliśmy naszą przygodę z tym pięknym sportem?
Może były to potajemne ucieczki nad wodę z kolegami i zarzucanie wędki zrobionej z gałezi, z piórem zamiast spławika? A może na wyprawy zabierał Was dziadek lub ojciec? Może były to rodzinne wyjazdy i czas spędzany w pięknych okolicznościach przyrody?
Moje pierwsze wędkarskie wspomnienie to rodzinna, nocna zasiadka nad jeziorem Rożnowskim położonym w dolinie Dunajca. Do dziś rodzice przypominają mi jak "bezkres" tej wody nazwałem morzem, i choć nie pamiętam czy wtedy coś złowiliśmy, to do końca życia wspominał będę żar bijący z rozpalonego ogniska, smak pieczonej kiełbaski, rozgwieżdżone niebo i nocleg w czerwonym dużym fiacie. I mimo tego, że później na długi czas zerwałem z wędkowaniem, to dzięki takim wspomnieniom, w swoim dorosłym życiu wróciłem nad wodę z wędką w dłoni.
Do tej pory wielu z nas doczekało się już swoich pociech, a ambitnym celem i wyzwaniem w ich wychowywaniu jest pokazanie im świata; odciągnięcie ich od monitorów komputerów, czy ekranów telewizorów i zainteresowanie ich czymś ciekawszym.
Doskonałą okazją do "zarażenia" dzieciaków naszą pasją był zorganizowany po raz pierwszy Wędkarski Dzień Dziecka z AKW Skish. Impreza, która odbyła się 4 czerwca 2016 roku, przebiegała w piknikowej, rodzinnej atmosferze. Dzieciaki miały okazję do wzajemnego poznania się, spędzenia czasu nad wodą i na świerzym powietrzu, do zdobycia pierwszych wędkarskich szlifów i do wspólnej zabawy; szanowne Małżonki mogły poznać inne kobiety, których mężowie podzielają zgubny nałóg, jakim jest wędkarstwo; a Panowie odpowiedzialnie spełniali się w roli ojców-nauczycieli i mężów-opiekunów.
Choć, jak to bywa w przypadku początkujących imprez, nie było nas wiele, to spędziliśmy te kilka godzin we wspaniałej, rodzinnej, wesołej i gwarnej atmosferze. Wszyscy świetnie się bawili i nikt nie narzekał na nudę. Zdarzyły się również ryby, z którymi mogły zmierzyć się nasze Pociechy. Nieopisane uśmiechy na twarzach dzieci wywoływała każda wyciągnięta z wody zdobycz - czy to malutka ukleja, trochę większa płotka, dumny karaś, piękny lin, czy dorodny karp. Kiedy przyszedł czas na powrót, żadne z nich nie chciało wracać przed komputer, wręcz przeciwnie – pojawiały się okrzyki "zarzućmy jeszcze raz!", a całe zdarzenie było wspominane przez bardzo długi czas.
Taki był cel, takie były oczekiwania i ciche marzenia. Mam nadzieję, że na kolejnej imprezie z tego cyklu pojawi się nas więcej, a wspólne spotkania z czasem staną się miłą tradycją.
Z wędkarskimi pozdrowieniami
Piotrek Waś