16 kwietnia postanowiliśmy z Maćkiem sprawdzić jak wygląda jeziorko o nazwie Wersminia. Jest to łowisko specjalne, na którym można łowić drapieżniki już od kwietnia. Nigdy nie łowiłem szczupaków w kwietniu, aż mnie korciło żeby spróbować. Łowisko jest oddalone od Białegostoku o 2,5 godziny jazdy samochodem. Aby być na łowisku o 6.00 wyjechaliśmy z Białegostoku o 3:30. Z racji tego, iż byliśmy nad tym jeziorem po raz pierwszy, nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie łowić, także na okazy się nie nastawialiśmy. Wrzucamy sprzęt do łódki i płyniemy na pierwsze ciekawe miejsce jakim jest najbliżej oddalony od przystani rożek. Pierwszy rzut gumową przynętą - poderwanie i siedzi. Mówię do Maćka "jedzie". Szczupaczek taki w granicach 55-60cm ląduje w łódce. Szybkie odhaczenie i wraca do wody. Maciek w tym czasie wiąże swoj? wędkę. Ja oddaje drugi, trzeci, czwarty rzut i uderzenie. Mówię do Maćka, znów "jedzie". Maciek patrzy z niedowierzaniem. Drugi podobny zębaty o podobnych rozmiarach ląduje w łódce. Szybkie odczepienie i wraca do wody. Szczupaki biły w przynęty bardzo agresywnie. Połykały je całkowicie. Mówię do Macieja - "faktycznie łowisko specjalne, cztery rzuty dwa szczupaki 🙂 ". Po 15 minutach postanowiliśmy zmienić miejsce na drugą stronę jeziora - pod laskiem. Po kilku rzutach miałem uderzenie, ale ryba przytrzymała jedynie ogon w gumowej przynęcie i jej nie zaciąłem. Przestawiliśmy się w kolejne miejsce. Tego dnia Maciej testował nową wędkę. Po chwili Maciej mówi "siedzi". Spoglądam na wygiętę w pałąk wędkę i wiem, że to nie będzie "króciak". Bardzo ładne dwa odjazdy i ukazuje się naszym oczom gruba "mamuśka". Piękny grubasek ląduje w łódce. Szybkie mierzenie i ważenie i rybka wraca do wody. Waga wskazała 4 kg.
Składam gratulacje Maćkowi. Podekscytowani ładną zdobyczą mamy więcej wiary w to, iż może się coś fajnego trafić. Jednak tego dnia zębate żerowały intensywniej w rannej porze. Po południu przyszła wietrzna pogoda i nie pozwalała nam łowić tam, gdzie chcemy. Tego dnia już nic się nam nie uczepiło. Jednak zrobiliśmy rozpoznanie jeziorka i bardzo miło spędziliśmy czas.
21 kwietnia sprawdzam pogodą i okazuje się, iż 22 kwietnia ma być bardzo ładny dzionek. Szybki telefon do Artura. Nie trzeba go długo namawiać. Jedziemy. Faktycznie po przyjeździe na miejsce już przed 6 rano było bezwietrznie i świeciło słoneczko. Wrzucamy klamoty do łódki i wyruszamy.
Tym razem postanowiliśmy, że będziemy systematycznie obławiać kolejne partie jeziora.
Do godziny dziesiątej uczepiły mi się dwa króciaki takie po 40 cm. Powoli traciliśmy wiarę, ale konsekwentnie obławialiśmy brzegi jeziora. W końcu mówię do Artura. "Skoro szczupaki nie biorą na p?ytszych partiach wody i na jej granicach to może popłyńmy na głębokie". Stajemy na 8 metrach. Sonda pokazuje bardzo dużo ilość drobnicy przy dnie. Próbujemy swoich sił. Artur po kilku oddanych rzutach postanawia zapalić. Zarzuca wędkę i czeka. Mówię Arturowi - "Mogę zobaczyć jak prezentują się twój kijek". On daje mi wypróbować jego patyk przywieziony ze Stanów. Biorę go do ręki kilka przekręceń kołowrotkiem i bach. Uderzenie. Mówię do Artura - "jedzie". Artur nie wierzy.
Zębaty w granicach 60 cm ląduje w łódce.
Przy kolejnym kotwiczeniu, na tzw. rożku mam kolejne branie - tym razem na swojego patyka. Kolejna 60 ląduje w łódce.
Kilka kotwiczeń dalej ponownie z głębokiej wody mam uderzenie. Jednak nie zacięte. Prowadzę wolniej gumę z myślą, iż może powtórzy. Jest, powtórzy?. Kolejna 60 ląduje w łódce.
Do piętnastej godziny była cisza. Artur nie mógł wyjechać z jeziorka bez zdobyczy. Postanowił założyć tajną broń o nazwie "Jagiellonia". Kilka rzutów i ma uderzenie
Szczupak w granicach 60 cm ląduje na koncie Artura.
Wyjazd bardzo udany. Myślę, że na kwietniowe wyprawy jezioro Wersminia jest doskonałym wyborem. Mimo, iż nie trafił się nam żaden olbrzym to prawdopodobnie zawitamy tam jesienią.