W kwietniu słońce zaczyna mocniej przygrzewać. To jest zwiastun dla ryb – nie tylko spokojnego żeru, do aktywniejszego żerowania. Postanowiliśmy z Maćkiem sprawdzić, czy szczupaki już się obudziły z letargu zimowego. Wybór łowiska na kwietniowe wojaże z racji przepisów nie mógł być inny jak jezioro Wersminia. Ranki są jeszcze zimne, w nocy czasami są ujemne temperatury, jednak to nas nie zniechęcało do wyprawy. Na wodę wypłynęliśmy przed siódmą. Opiekun łowiska niestety nie miał dla nas dobrych wieści. Oznajmił nam, że woda jest jeszcze zimna i zębate jeszcze na dobre się nie ruszyły. Mimo to pełni werwy ruszyliśmy w poszukiwaniach „mamusiek”. Pogoda była zmienna - słońce, pochmurno, wiatr, cisza, znowu wiatr, znowu słońce – warunki typowo wiosenne. Maciek zaczął połowy od Jerka, ja rozpocząłem od gumy. On sprawdzał przybrzeżne okolice, ja stoki. Po krótkim rekonansie przestawiliśmy się na pytszą wodę. Blat z roślinnością schodzący od 2 do 4 metrów. No i na efekty nie trzeba było długo czekać. Maciek w drugim rzucie zapina zębatego. Mimo zimnej wody, która miała 7 stopni, szczupaki są już bardzo waleczne.
Miarka wskazuje 79 cm i wytarta mamuśka wraca do wody.
Po kilku rzutach ponownie Maciek zacina tym razem mniejszą sztukę – w okolicach 60cm. Przesuwaliśmy wzdłuż brzegu, aż do zatoki. Woda w zatoce była cieplejsza o jeden stopień niż na głównym plosie, jednak jeszcze na płytkim szczupaka, albo nie była, albo nie żerował. Postanowiliśmy dalej obławiać ploso w jego przybrzeżnych okolicach. Maciej po raz kolejny zacina zębatego. Szczupak jest bardzo waleczny i robi bardzo mocne odjazdy. Na pierwsza myśl przychodzi nam, iż pierwsza "setka" zawita na kiju. Jednak po krótkiej walce pokazuje się bardzo ładny szczupak.
Ma 67cm i jest bardzo „wysportowany”. Zdjęcie i ląduje ponownie w wodzie.
Na koniec połowów postanowiłem, iż zmienię przynętę z gumy na woblera. To był strzał w dziesiątkę. Mam mocne branie, ale dobrze nieprzycięty szczupak po krótkiej walce się wyczepia. Trudno, nie pierwszy i nie ostatni. Jednak po kilku minutach z innego miejsca mam kolejne branie. Mocne przycięcie i siedzi. Również bardzo waleczny esox ląduje w łodzi. Mierzy 73 cm. Fotka i do wody.
Co prawda na dobre jeszcze się zębate nie ruszyły, ale lada dzień będą żerować w pełni.
Wyprawa udana, nagrodzona fajnymi zdobyczami. Oby takich wypraw więcej.