W Polsce z rybami jest coraz gorzej. Łowi się coś sensownego coraz rzadziej. Sprzęt coraz lepszy, umiejętności i wiedzy wędkarskiej przybyło, a ryb coraz mniej. Z tej przyczyny coraz częściej łowię za granicą. Zresztą nie tylko ja. W zeszłym roku byłem w Kanadzie i dwa razy w Szwecji.
Styczniowy wyjazd do Szwecji to był udział w zawodach dorszowych w Helsingborg. W zeszłym roku odbywała się 22 edycja tego festiwalu. Jest on wpisany do Księgi rekordów Guinness’a ze względu na rekordową liczb? uczestników - w 1999 roku udzia? wzięło 679 uczestników, którzy złowili 10,7 tony ryb, głównie dorszy. W 2001 roku było troszkę mniej zawodników – 599, którzy złowili łącznie 8426 kg ryb, a więc średnio 14 kg na zawodnika. Mój wynik był poniżej przeciętnej, bo wynosił około 12 kg. Dało mi to 397 miejsce w klasyfikacji ogólnej. Jak na pierwszy start i rozpoznanie bojem uważam to za satysfakcjonujący wynik. Gdybyśmy pojechali liczniejszą, zgraną ekipą, można było zrobić dużo lepszy wynik. Koszt tego 6-dniowego wyjazdu obejmujący opłatę startową, zakwaterowanie, wyżywienie i przede wszystkim pilkery, wyniós? 2200 pln. Warto było!
Od połowy czerwca do końca lipca byłem w południowej Kanadzie - w Toronto i w okolicach do 300 km od tej miejscowości. Łowiłem głównie na jeziorach, w tym przede wszystkim na Simco i trochę na rzekach, głównie Ceredit River. W jeziorze łowiłem głównie szczupaki, ale również basy wielkogłbowe i drobne okonie. Zdarzały się sumiki amerykańskie i fajne kolorowe rybki, które nawet nie wiem jak się nazywają. Złowienie kompletu szczupaków (6 sztuk) nie stanowiło żadnej trudności. Pogoda – upał, duży wiatr, wahania ciśnienia, czy inne parametry uznawane w Polsce za uniemożliwiające połowy, powodowały, że komplet łowiło się ni przez dwie, a przez pięć godzin. Poza tym złe warunki atmosferyczne powodowały, że gorzej brały szczupaki o wadze 5-6 kg. Jezioro Simco to wielka woda o długości 130 km. i powierzchni 70 tys. ha, ale położona stosunkowo niedaleko, bo 90 km od centrum Toronto. Jest tam stosunkowo dużo wędkarzy. W weekend, jeżli była dobra pogoda widywało się nawet do kilkunastu łódek. W warunkach kanadyjskich to dużo, bo chociaż wędkarstwo jest zajęciem powszechnym, to ze względu na olbrzymią ilość wód łowiących widuje się rzadko. Na pewno nie jest barierą cena licencji, która na wszystkie wody prowincji Ontario kosztuje około 130 pln na rok w wariancie pełnym (Sport Fishing) lub około 90 pln w wariancie ze zmniejszonymi limitami (Conservation Fishing). Osoby na stałe zamieszkałe w Kanadzie za licencję roczną płacą jeszcze mniej, a poza tem mogą kupić licencję trzyletnią za w ogóle niezauważalne pieniądze. Drobnym problemem mogł być odległości do łowisk i ich niedostępność bez łodzi. Można oczywiście łowić w samym Toronto na jeziorze Ontario lub rzekach przepływających przez miasto. W Ontario pływają stada kilkunastokilogramowych karpi i jeżli ktoś poświęciłby im trochę uwagi, miałby z pewnością świetne wyniki. Natomiast w rzekach łowi się piękne pstrągi i łososie, ale okresowo – zimą i wiosną. W czerwcu i lipcu w rzekach bytowały tylko drobne pstrągi.
Mój wrześniowy wyjazd do Szwecji był już drugą wprawą na jezioro Åsnen. Poprzednim razem w przeciągu tygodnia ustanowiłem swój życiowy rekord szczupaka na 9 kg i za trzy dni pobiłem go szczupakiem 9,6 kg. Ubiegłej jesieni było gorzej. Największy szczupak miał 4 kg. Złowiliśmy wprawdzie dużo ryb drapieżnych (okoni i szczupaków), ale widać było, że nie rozpoczęły one jeszcze intensywnego jesiennego żerowania. Trudno zresztą się dziwić, bo woda miała na początku września temperaturę 180C. Co prawda Tomek złowić w trzech kolejnych rzutach trzy szczupaki od 1,5 do 2,5 kg, ale wszyscy czuli?my niedosyt metrowców. Mamy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Andrzej Demianowicz