Wyjazd na jeziora Szwedzkie „Shishowców” odbył się między 7-15 czerwca 2013r. Celem głównym wyprawy były sandacze. Jednak liczyliśmy na przyłowy sandaczowe w postaci szczupaków, czy okoni. Podróż na miejsce wyprawy była dosyć długa. Najpierw samochodami do Gdyni, potem promem do portu Karlskrony promem i z portu również podróż samochodem kilkaset kilometrów na północ. Długie podróże nie straszne, jeżeli jest się do tego odpowiednio przygotowanym.
Na miejsce docieramy w sobotę 8 czerwca.Jest piękna słoneczna pogodna i flauta na wodzie. Rozpakowujemy się i wykupieniu licencji podejmujemy decyzję o wypłynięciu na wodę. Ze względu na małą ilość sobotniego czasu oraz oddalenie miejsc sandaczowych od bazy, postanawiamy poszukać szczupaków w pobliskich zatokach. Dwie godziny łowienia przynoszą kilka brań szczupakowych, ładnego okonia i szczupka złowionego przez Mańka, który mierzy 96 cm. Taka ryba z płytkiej zatoczki robi ogromne wrażenie. Także otwarcie wyprawy bardzo obiecujące. Wieczorem robimy uroczystą kolacyjkę i w niedzielę z rana wyruszamy na całodniowe łowy sandaczy. W niedzielę pogoda się załamała. Padał przesiąkliwy deszcz i było pochmurno. Odpowiednie ubranie powoduje, że żaden deszcz i wiatr nam nie straszny. Tego dnia pada wiele bardzo ładnych sandaczy. Już w pierwszym kotwiczeniu Lonek w czwartym rzucie przycina ciemną „bestię”. Zębaty sandacz waży 6,4kg i mierzy 88cm, robi naprawdę wrażenie.
Na tej samej łodzi Maciej wyciąga również fajnego sandacza, który mierzy 74cm i waży koło 3,5kg. Siwy tego dnia nie zaliczył sandacza, mi trafiły się dwa sandaczyki ponad wymiarowe. Walery i Maniek mieli niezłe wyniki tego dnia. Mieli sporo brań i sporo spadów. Ale mimo wszystko udało się im wyciągnąć trzy sztuki wymiarowe 53, 67 i 68 cm.
Poniedziałkowe wyniki nie były za specjalne. Sandacze brały bardzo delikatnie i niemrawo. Jak się trafiały to były to krótkie rybki. Tego dnia udało mi się jedynie szczupaka 80 cm, a Siwemu takiego 74cm.
Wtorek wybraliśmy się w inną część jeziora. Pogoda była słoneczna i wiał lekki wiaterek. Przy pierwszym kotwiczeniu mieliśmy sandaczowe brania i jeden sandacz ponadwymiarowy wyjechał z dwudziestometrowej głębiny. Następnie stanęliśmy koło wysp, gdzie w pobliżu przepływało koryto rzeki.
Piękne miejsce, które jak się okazało darzyło fajnymi rybami. Mi udało się złowić sandacza blisko 60cm, kilka minut później Lonek wyhacza pięknego sandacza. Waga wskazuje 7kg wagi i piękne ubarwienie „smoka”.
Godzinę później Siwy zacina równie pięknego sandacza mierzącego 79 cm i ważącego 4,4kg.
Mi z tego miejsca również udaje się wyciągnąć fajny przyłów – jakim jest szczupak mierzący 111cm. Taka rybka na pokładzie robi ogromne wrażenie.
W południe zrobiliśmy sobie przerwę na ognisko i kiełbaski w wyznaczonym do tego miejscu. Szwedzi potrafią dbać o turystów, naturę, wody oraz ich zasobność.
Po pięknym wtorkowym dniu nastała środa, która nie przyniosła za wiele ryb. Jednak Maniek w zatoce złowił fajnego szczupłego, który mierzył 90cm. My z Siwym tego dnia popłynęliśmy w okolice trzcin i męczyliśmy okonie. Można było się nałowić do bólu.
We czwartek pogoda była deszczowa i było pochmurno. Mimo to wyruszyliśmy w najbardziej odległą część jeziora. Na przewężeniu jeziora znaleźliśmy fajne miejsce, gdzie koryto łączy się z innym ujściem. Wyglądało to jak „kocioł”. W tym miejscu pachniało rybą. Najpierw Maćkowi udało się złowić sandacza blisko 70 cm, a chwilę później Lonek wyciągnął takiego ze 2,5kg.
My z Siwym próbowaliśmy z innej strony obłowić ten kawałek. Jednak spora ilość zaczepów spowodowała, że przerzuciliśmy się na łowienie na płytszej wodzie fajnych okoni i jazi.
Pogoda nie rozpieszczała. Deszcz padał falami. W międzyczasie Maciek z „kociołka” wyjmuje dwa piękne ponadlikowe okonie mierzące 41 i 43 cm. Za namową Maćka i Lonka wracamy na kociołek. Stajemy z innej strony, gdzie jest mniej zaczepów. Po kilku rzutach na wędce czuje mocne puknięcie. Zacięcie i czuje, że mam coś większego niż poprzednie ponadwymiarowe sandacze. Opór jaki stawia ryba w wodzie jest spory, jednak mocny sprzęt i plecionka nie dają rybie szans. Sandacz mierzacy 93 cm i równe 8 kg wagi trafia na łódkę.
W piątek wiał silny wiatr i trzeba było się chować po brzegach. Ten dzień nie przyniósł wiele ryb, jednak Siwy złowił fajnego szczupłego 76 cm. Maciek tego dnia złowił sandacza 74cm i 3,5kg.
W sobotę z rana spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Szwedzkie wody robią naprawdę ogromne wrażenie. Nieskażone, czyste, rybne. Jeżeli chodzi o większe ryby to nie zawsze one biorą, ale to jest normalne z rybami. Jednak okonie biorą zawsze, można nałowić się ich do woli. Naprawdę warto pojechać i samemu się przekonać o tym.