Skip to content

Szwecja 2016

Długo się zbierałem do napisania krótkiej relacji ze Szwecji. Miała to być karta przetargowa na Maćka, aby on napisał kilka zdań o wcześniejszych wyprawach do Tajlandii, Jakucji, czy ostatniej letniej wyprawy w głąb Rosji. Maciek cały czas obieca, że jak znajdzie chwilę to przekaże relacje. Także teraz nie ma wyjścia, trzymamy go za słowo 🙂

Z początkiem czerwca 2016 roku wybraliśmy się na do środkowej Szwecji na ryby. Głównym celem, tak jak i poprzednio były sandacze. Jednak duże szczupaki, czy garbate okonie sprawiały nie mniej frajdy. W wyprawie wzięło udział sześć osób. Lonek, Maciek, Dyzio, Maniek, Siwy i ja. Szwecja jak to Szwecja. Niektórym może się wydawać, że jedzie się tam jak do centrali rybnej i ryby łowi się na zawołanie. Jednak tak nie jest. Zasobność wód i ochrona środowiska stoi tam na bardzo wysokim poziomie, ale są czasem takie dni, że ryby mają wędkarzy głęboko w … poważaniu 😉 Można jednak czasem trafić na “wielkie żarcie”. Takie chwile się długooo pamięta. Ten wyjazd pod kątem ryb jak i pogody był zróżnicowany. Udało się złowić trochę ryb, nie było kataklizmów pogodowych. Atmosfera i towarzystwo tradycyjnie dopisało. Sandacz żerował chimerycznie. Były dni że nie reagował, a były takie ranki, że było branie za braniem. Rekordowych okazów sandacza tym razem nie uświadczyliśmy. Padł jeden 5,3 kg kilka 3-4 kilo i trochę 2-3 kg. Trafiały się też małe “glutki” które podskubowały przynęty i ciężko było je przyciąć. Dla urozmaicenia pukania główkami 30 gramowymi o dno robiliśmy odskocznie w poszukiwaniu zębatych, czy okoni na płytkich wodach zatok. Siwy postawił w tym roku na poppery okoniowe. Nałowił się do bólu. Branie okonia 25-35 cm - zdejmującego popera z powierzchni wody - bezcenne. Na zatokach łowiliśmy szczupaki - przeważnie na slidery. Przyłowami były piękne okonie. Maćkowi udało się złowić pięknego okonia 48 cm. Wychodzące szczupaki do slidera, czy gejzery wody po braniu to coś niesamowitego. Udało się połowić w zatokach szczupaki o rozmiarach 80-100 cm. Mi osobiście udało się złowić jednego szczupaka 101cm w poniedziałek w okolicach jednej wyspy. Kilka dni później jakieś 200 metrów dalej, w pobliżu innej wyspy wyciągnąłem szczupaka o długości 101 cm. Jak się okazało to znajomy sprzed 3 dni. Poznałem go po ranie na szczęce i ułożenie centek na skórze. Jednego dnia Dyzio odpuścił sobie łowienie “czarnych” drapieżnych ryb i wybrał się na pobliski pomost z bacikiem i pudełkiem białych robaków na “białe” okazy. Nałowił wiadro okazałej płoci, która na koniec łowienia tradycyjnie wróciły do wody. W ciągu dnia robiliśmy sobie przerwy od wędkowania. Obozowaliśmy na jednej z większych wysp z domkiem i paleniskiem. Ciepła kiełbaska czy boczek z paleniska na obiad - niebo w gębie. Po obiedzie siesta w turystycznym domku czy hamaku pozwalała naładować “baterie” na pozostałą część dnia. Jednego dnia Dyzio z nudów wystrugał “oręż na niedźwiedzie” coby mógł czuć się bezpieczniej w terenie :). Nie był to również rok “komarowy”. Moskity dały nam normalnie funkcjonować w ośrodku jak i poza nim. Ostatniego dnia przyszła zmiana pogody. Z racji tego, że łowiliśmy w odległych częściach jeziora powrót do bazy przy ponad metrowej był bardzo trudny i mało bezpieczny. Mocne i stabilne łódki spisały się na medal i obyło się bez dodatkowch atrakcji. Wszyscy bezpiecznie wrócili do bazy. Wyjazd tradycyjnie udany, oby więcej takich wypraw w doborowym towarzystwie. Być może kolejny wyjazd będzie na nieznane wody w celu poszukiwania nowych atrakcji.